Wesołych Świąt

Wesołych Świąt
Witajcie!

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia chciałabym wszystkim życzyć Zdrowych, Pogodnych, Radosnych i bezpiecznych Świąt, pełnych ciepła rodzinnego oraz wszelkich pomyślności w nadchodzącym Roku 2017!


Niech ten czas będzie w pełni ciepły i rodzinny, z dala od kłótni i nieporozumień, cieszmy się z tych wyjątkowych chwil  razem, starajmy się je w pełni wykorzystać, a także cieszyć się sobą! Pamiętajmy także o tych, których w ten wigilijny wieczór już z nami nie ma, a także o tych, którzy w tym roku nie mają możliwości świętowania.

Drodzy Czytelnicy życzę Wam i Waszym Rodzinom Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i udanego Sylwestra, a także wszystkiego dobrego na nadchodzący Rok 2017!


A tym samym powoli zbieram się do wyjazdu :-)
Do usłyszenia w Nowym Roku!


Pozdrawiam
Monwa :*




W świecie książek

W świecie książek
Witajcie!

Długo zabierałam do tego posta ale w końcu zmobilizowałam się. Nie samym światem kosmetycznym żyje człowiek, pomimo tego, że kobiety go kochają. Od lat czytanie sprawia mi przyjemność. Rodzina i znajomi wiedzą, że kocham czytać. Generalnie nie mam upodobań, co do tematyki. Oczywiście jest tematyka, za którą bardziej przepadam, a z drugiej strony uważam, że pewna tematyka nie jest łatwa w odbiorze i na czytanie danej książki trzeba mieć czas i warunki. Jedynym gatunkiem, za którym osobiście nie przepadam, są to książki typowo historyczne typu Krzyżacy czy Potop. Zdecydowanie moimi faworytami są kryminały, thrillery jak i biografie. Dziś chciałabym jednak opowiedzieć o świetnych książkach, które dość mocno pozostały w mojej pamięci i które mogę Wam polecić. Myślę, że poniższe tytuły są doskonale znane wielu czytelnikom.
Znacie Nicka Vujicica? Chyba wielu z Was o nim słyszało, to człowiek bez rąk i nóg. Miałam przyjemność czytać trzy książki tego autora, tego niesamowitego człowieka. Ile razy nam sie wydaje, że w życiu nam nie wyszło, że ciągle mamy pod górę, że coś nie idzie nam po naszej myśli? Autor książki "Bez granic!" daje niesamowitego kopa i energii do życia. Sam autor mówi, że granic nie ma, granice wyznaczają sobie ludzie.  Nick jest niesamowitym człowiekiem, próbującym pokazać, że życie należy brać takie jest i  należy czerpać z niego jak najwięcej. Książka "Bez granic!" jest zbiorem wybranych treści z jego dwóch poprzednich autorskich pozycji. Znajdziemy tam wybrane sytauacje podczas jego pobytu w szkole, jego narodziny, jego ogólny pogląd na świat i to jak się odnajduje w życiu codziennym bez rąk i nóg. Kto czytał, od razu odnajdzie wiele treści zbiorowych , bazujących właśnie na dwóch poprzednich pozycjach, które zostały uzupełnione w tym wydaniu. Kiedy czytałam jego pierwszą książkę, płakałam jak bóbr w metrze, jadąc do pracy, a co lepsze nawet nie myślałam o tym tylko czytałam i płakałam. Po przeczytaniu wszystkich trzech jego pozycji, a zwłaszcza jego pierwszej autorskiej książki "Bez rąk, bez nóg" zmieniłam pogląd na świat. Zaczęłam czerpać z życia to co najlepsze, a w chwilach słabości zastanawiam się, czego mi tak naprawdę brakuje, skoro mam ręce, mam nogi, moge zrobić sobie herbatę, moge się sama ubrać i swobodnie poruszać się. Jestem zdrowa  i czego chcieć więcej. A wszystkie inne problemy to problemy tzw. luksusu. Nick Vujicic nie ma rąk i nóg, a w sposób radosny i z uśmiechem opowiada o swoim życiu. Pragnie pokazać ludziom, żeby nie współczuli mu, ale żeby czerpali radość sami z tego co mają. Drodzy czytelnicy zachęcam Was do przeczytania jego książek, aby na świat spojrzeć trochę z innej perspektywy, aby czerpać radość z życia, do czego nas sam autor zachęca. Historia Vujicica pełnego wiary i nadzieii jest naprawdę zdumiewajaca. Książki napisane są naprawdę bardzo prostym,  przystepnym językiem. To książka, po którą można sięgnąć, bedąc wszedzie - w pociągu, w poczekalni, pod kocem w domu.  Nie chcę wam zdradzać więcej szczegółów, po prostu przeczytajcie a przekonacie się sami, że było warto. To z pewnością taki rodzaj książki, że chce się i można wracać do niej o każdej porze dnia, i nocy i czytać jej treści ponownie.

Również druga książka jest niesamowita pod względem treści. Dostałam ją także na prezent. To książka dobrze znanego księdza ks. Jana Kaczkowskiego "Życie na pełnej petardzie. Czyli Wiara, polędwica i miłość". Książka ta powstała na podstawie długich rozmów Piotra Żyłki z księdzem. Dlaczego pod względem treści mnie zachwyciła? Bo ukazuje człowieka niezwykle humorystycznego, optymistycznego, żyjącego do końca swoich dni życiem innych ludzi. Pomimo tego, że sam był ciężko chory  i cierpiał, pragnął jednak pomóc każdej jednej osobie. I robił to do ostatniego dnia swojego życia m.in. poprzez działalność jego hospicjum. Cenię sobie jego szczerość, że  nie owijał w bawełnę, a także, że nie czarował. On mówił taki jaki był. Jego podejście i ujmowanie działalności Kościoła i duchownych może być chwilami kontrowersyjne, ale jest szczery w tym co mówi. Dość krytycznie analizuje Kościół i duchownych.  W swoich opowieściach z dzieciństwa może przyprawić czytelnika o łzy - oczywiście ze śmiechu. Ale była jedna rzecz, o której wypowiadał się śmiertelnie poważnie i nigdy żartów sobie nie robił - to włanie temat powołania. Ksiądz Jan Kaczkowski to człowiek głębokiej wiary, to człowiek niezwykle oddany swojej posłudze. Ksiądz jakich mało, prawdziwy duchowny z powołania. Widział swoje i innych błędy. Starał się te błędy analizować i żyć w zgodzie z sercem i wolą Bożą. Cenię sobie księdza Kaczkowskiego za jego jego głęboką wiarę, pomoc innym, i jego trzeźwe podejście do życia. Polecam serdecznie tą książkę innym!!! Również napisana prostym językiem, przystępna dla każdego.

Ostatnią książką, która szczególnie zapadła mi w pamięci w ostatnim czasie to książka "Gwiazd naszych wina" Johna Green. Książka opisuje historię dwojga nastolatków, którzy zmagają się z cieżką, nieuleczalną chorobą. Historia Hazel i Augustusa doczekała się również ekranizacji. Zarówno książka jak i film doprowadzają do łez ze wzruszenia. Hazel  i Augustus pomimo ciężkiej choroby i trudności w życiu codziennym starają się czerpać z życia to, co najpiękniejsze. Cieszą się ze wspólnie spędzonych chwil i nie pytają dlaczego to akurat ich spotkała ta ciężka choroba. Nie boją się rozmawiać o chorobie, bólu czy śmierci. Bohaterowie nie chcą politowania, oni chcą po prostu żyć i  wykorzystać każdy dzień, jaki jest im jeszcze dany. Miłość nastolatków jest bezgraniczna, pomagają i wspierają się bez słowa, akceptują siebie takimi jacy są. Sposób, w jaki nieuleczalnie chora para pojmuje otaczający ich świat, a także innych ludzi, z pewnością nie pozostawia czytelnika obojętnie. Co mnie urzekło w tej historii? Pomimo tak ciękiej choroby jakim jest nowotwór i wynikajacych z choroby wielu utrudnień w życiu codziennym,  nastolatkowie ostatkami sił próbują sobie wzajemnie pomagać, przy tym darzą się wzajemnie ogromnym uczuciem akceptacji. A w każdym ich dniu potrafią znaleźć choćby najmniejszą rzecz, która ich cieszy. Zarówno książka jak i film są godne polecenia!
Na koniec muszę powiedzieć, że celowo wybrałam te książki w tym jednym poście. Przeczytałam sporo książek, ale niewiele daje tak do myślenia jak powyższe tytuły. Myśle, że są to książki, których tematyka jest zawsze aktualna, która zmusza czytelnika do myślenia i głebokiej analizy własnego życia. Po drugie to tytuły, które nakazują czerpać radość z życia i cieszyć się tym wszystkim, co nas otacza i że należy przyjmować i akceptować życie jakim jest.

Myślę również, że powyższe książki jak najbardziej nadają się na prezent pod choinkę. Może niech to będzie inspiracja dla tych, którzy chcieliby podarować komuś coś niezwykle praktycznego.

Pozdrawiam i  do następnego!
Jakie ciekawe tytuły polecacie? Co lubicie czytać?

Monwa:*:-)

Jakie te Święta?

Jakie te Święta?
Witajcie w trzecią niedzielę Adwentu. Dziś przygotowałam wpis nawiązujący do Świąt Bożego Narodzenia. Opowiem Wam trochę czym dla mnie są Święta i z czym ja je kojarzę.Oczywiście każdy ma prawo spędzania Świąt tak jak sam najlepiej je czuje i wedle upodobań, i tego Wam wszystkim również życzę.
Święta to dla mnie przede wszystkim Rodzina.  To możliwość zasiąść ze wszystkimi członkami rodziny do wspólnego stołu. Dla mnie to taka celebracja chwili, bo nigdy nie mamy pewności, że będziemy mieli możliwość zasiąść raz jeszcze przy tym stole i w tym samym gronie. To także wspólnie spędzony czas, dlatego że w ciągu roku nie ma możliwości spotykania się tak często z racji wykonywanego zawodu czy też odległości. Natomiast Ci wszyscy, kóorzy mają tę możliwość, zazdroszczę! Święta to taki czas szczególny, kiedy nikt się nie śpieszy, kiedy nic nie ma do załatwienia, sklepy pozamykane, to jest czas tylko dla nas. Z biegiem lat coraz bardziej doceniam tę wartość posiadania rodziny. Wbrew pozorom rodzinę doceniamy, kiedy ją tracimy. Pomyślmy także o tych, którzy tej rodziny nie mają. Dlatego cieszmy się nią przy każdej okazji. Każda rodzina jest inna, zdaję sobie z tego sprawę, że nie zawsze jest idealna i są lepsze i gorsze czasy dla rodziny, ale jest się rodziną i bez względu na odległość rodzina pozostaje zawsze rodziną.

Święta dla mnie to także choinka. Im bardziej kolorowa, tym lepsza. I tutaj muszę powiedzieć, że estetyka jest na końcu u mnie. Bo czym jest piękna choinka, gdy ubrana jest od tak dla zasady, dla estetyki... Zdaję sobie sprawę, że dla wielu choinka mogłaby również nie istnieć. Może dziwnie to zabrzmi, ale ja przy ubieraniu choinki relaksuję się. Przypominają mi się czasy dzieciństwa. Najpiękniejsze są właśnie ozdoby ręcznie robione. Osobiście muszę powiedzieć, że gdy przychodzę z pracy do domu, lubie siąść i popatrzeć jak migotają światełka przez ten jeden jedyny okres w roku. Z innych ozdób mogłabym zrezygnować ale choinka jest dla mnie czymś wyjątkowym. W niektórych domach ubiera się ją wspólnie rodzinnie, to naprawdę piękny zwyczaj, do którego zachęcam. Dla mnie to taka radość, namiastka zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia.

Czym byłyby Święta bez dobrego świątecznego jedzenia? Ten barszcz z uszkami, ta kapusta z grzybami, czy ten karp nabierają właściwego smaku właśnie w ten jedyny wigilijny wieczór w roku. I nie chodzi tu o pięknie estetycznie nakryty stół i wymyślne potrawy. Niech będą te tradycyjne 3-4 potrawy ale wyjątkowe, zrobione od serca, aby cały rok czuć ich wyjątkowy smak. I z wieloma się zgodzę, że wigilię można przecież zrobić częściej w roku bez wielkiego zachodu. Ale gdyby więcej takich wigilijnych wieczorów miałoby miejsce, nie cieszylibyśmy się na ten wyjątkowy jedyny wieczór w roku. Celebrujmy zatem ten wyjatkowy czas w roku.

Wspomnę tutaj o aspekcie, który jest mi obojętny, a mianowicie o prezentach. Kiedyś delikatnie wprowadziłam małe prezenty. Lubie dawać prezenty, bardziej dawać niż przyjmować. Ale koło się zatacza, rewanżujemy się, wymyślame coraz bardziej kreatywnie, a nie o to w okresie przedświątecznym chodzi. Z biegiem lat zauważyłam, że ideą Świąt nie są przecież prezenty. To sa rzeczy materialne i niezwykle nietrwałe. W domu rodzinnym jak byłam mała nigdy nie było prezentów pod choinką, a dzieci dostawały orzechy, pomarańcze i symbolicznie jakieś słodycze, a tak to nic poza tym. A wszyscy cieszyliśmy się na Święta, nawet bez prezentów! Obecnie ponownie nie ma już prezentów. Niech konsupcjonizm i prezenty nie przysłonią prawdziwego oblicza Świąt.

Przedostatnim aspektem świątecznym i w sumie najważniejszym jest Narodzenie Bożego Dzieciątka  i wspólna pasterka. Bez choinki czy karpia Święta się odbędą, ale bez Bożego Narodzenia Dzieciątka Jezus już nie. Zarówno wierzący i niewierzący powinni zdać sobie sprawę, co kryje się za wolnymi dniami od pracy, choinką, czy za prezentami. To właśnie radość z Bożego Narodzenia powinna sprawiać, że świętujemy ten czas tak wyjątkowo. To właśnie za sprawą Bożego Narodzenia jest cała otoczka świąteczna jak choinka, karp czy prezenty. Nie zapominajmy o tym, co tak naprawdę stoi za tym niezwykłym magicznym czasem. 

Kiedy myślę o Świętach, myślę także o kolędach. O tych pięknych piosenkach i pieśniach. Bardzo lubię muzykę świąteczną. Warto też wprowadzić piękny zwyczaj wspólnego kolędowania po zjedzonej kolacji wigilijnej. "Śpiewać każdy może, trochę lepiej, trochę gorzej..." co słyszymy w w jednym ze znanych tekstów... Ale nie o wokal tu chodzi, a raczej o radość śpiewu w ten wyjątkowy czas. W domu rodzinnym zawsze pielegnujemy tę tradycję wspólnego kolędowania po wieczerzy wigilijnej. 

Warto wspomnieć o tym, żeby Święta nie stały się pretekstem do kłótki, bo karp nie jest jeszcze zrobiony, albo choinka nieubrana. Jak mamy się pokłócić, to lepiej tej choinki nie ubierać, a lepiej wspólnie spędzić czas, zasiąść wspólnie przy stole. Niech Święta nas jednoczą, a nie dzielą. Niby takie banalne, ale tak często o tym zapominamy w tej przedświątecznej gorączce przygotowań.

Na koniec zacytuję pewną wypowiedź, na którą całkiem przypadkiem natrafiłam pod jednym z jakiś świątecznych filmików na YouTube. Piękna wypowiedź, pod którą mogę się sama podpisać, a znakomicie oddaje ideę Świąt Bożego Narodzenia i  która jest niezwykle piękną puentą tego mojego dzisiejszego wpisu. Dziękuję serdecznie autorce komentarza (Karinie) za zgodę na umieszczenie jej wypowiedzi na moim blogu:

 "to prawda że w każdym domu święta są obchodzone troche inaczej u mnie w domu prezentów pod choinką nigdy nie było i w tym roku również nie będzie dla nas święta to czas rodzinny miła atmosfera pyszne jedzenie , msza w kościele i cały sens tego święta jest ważny dla nas samo to że możemy siąść do stołu wszyscy razem jest takim prezentem ☺"

Takich Świąt również i Wam Drodzy czytelnicy życzę. Piszcie proszę w komentarzach jakie u Was są zwyczaje świąteczne i czym dla Was są Święta.

Pozdrawiam i życzę dobrego startu w nowy tydzień.

Pozdro
Monwa :-) :*









Zużycie ostatnich tygodni #3

Zużycie ostatnich tygodni #3
Witajcie!

Parę postów wcześniej wspominałam, że w najbliższym czasie pojawi się wpis odnośnie zużycia kolorówki. Jak same wiecie, kolorówkę zużywa się bardzo wolno. A o denku cienii do powiek to już w ogóle można zapomnieć. Najczęściej zużywamy tusze do rzęs, pudry czy podkłady. Od jakiegoś czasu mam zasadę, kupuj jak się coś skończy, nigdy na zapas. Moją bolączką od zawsze były jednak cienie. Nagromadziłam ich dużo za dużo i chyba się zastanowię nad ich sprzedażą, aby komuś bardziej posłużyły. Natomiast jeśli chodzi o inne rzeczy z kolorówki, to raczej nie chomikuję i to co faktycznie kupię, to zużyję. Nie przedłużając, zaczynajmy recenzje.
Jeżeli chodzi o podkłady od lat się trzymam Revlon Colorstay w odcieniu 150 Buff do cery mieszanej i tłustej. Co jakiś czas w przeszłości kusiłam się jednak na inne podkłady, z myślą, że znajdę drugiego Revlona. Już jakiś czas temu porzuciłam tę nadzieję, bo takiego drugiego Revlona w odcieniu 150 Buff nigdzie nie ma. Przetestowałam już mnóstwo podkładów tych tańszych i tych droższych. Ale wracając do denka. Rok temu zakupiłam Podkład z L'oreal Perfect Match w dcieniu 1.5.N. To była wtedy nowość na rynku. Podkłady z  L'oreal mają świetne wykończenie taki półmat. Nawet Revlon tego nie daje. Ale niestety 1.5N jest za ciemny. Pokład pięknie stapia sie z cerą, długo utrzymuje się na twarzy. W sumie puder nawet nie jest konieczny. Posiadam cerę mieszaną. Zawiera LSF 16. Świetny produkt bardzo polecam, bo efekt na twarzy jest naprawdę super. Niestety dla mnie lekko zbyt ciemny. 
Drugim produktem tej marki, który zużyłam jest puder z serii Nude Magique BB w odcieniu dla bardzo janej cery. Jest to najjaśniejszy odcień. Przez parę lat był moim stałym ulubieńcem. Z czasem jednak zaczęłam rozgladać się za produktem łatwo dostępnym w polskiej drogerii. I zamiennika już znalazłam ale o tym w innym poście. Puder z L'oreal jest bardyo drobno zmielony a przy tym niewidoczny na twarzy. Nie daje efektu mączki. Jest naprawdę bardzo jasny. W porównaniu z innymi pudrami dostepnymi w drogerii jest najjaśniejszy i w sumie niewpadający w różowy podton (co trudno znaleźć). Polecam, kto ma dostęp do tego produktu. Pudełeczko typowe dla tej marki z lustereczkiem i gąbeczką. 
Moim stałym ulubieńcem od samego początku jak tylko wszedł na rynek jest tusz do rzęs marki L'oreal Volume Milion Lashes So Couture. Pisałam już o nim w ulubieńcach. Świetnie rozdziela rzęsy, robi z nich firanki, nie skleja i nie osypuje się. Bardzo lubię efekt jaki daje na rzęsach. Fakt, że należy do droższych tuszy drogeryjnych ale można go czesto złapać na promocji. Moim zdaniem ten produkt jest wart swojej ceny. Ponownie kupiony gości w mojej kosmetyczce. Szczoteczkę ma gumową, która chwyci nawet najmniejsze rzęsy. Moim zdaniem Max Factor i L'oreal robią najlepsze tusze do rzęs.

Kolejny produkt, który zużyłam to dobrze znany w blogosferze korektor marki Catrice w odcieniu 020 Light Beige. Jest to płynny korektor Liguid Camouflage, który ma za zadanie dobrze kryć niedoskonałości. Nie kupiłam go ponownie. Nie do końca jest moim ulubieńcem. Fakt, że dobrze kryje, ale niestety ładnie nie stapia się z cerą , tworząc dodatkową warstwę pod oczami. Pod oczy on się z pewnościa nie nadaje.  Numerek 020 faktycznie jest jasny i nie wpada w różowy odcień. Poprzednie jaśniejsze odcienie są typowo świnkowate. Z pewnością jego zaletą jest świetnie niska cena. Przetestowałam wiele korektorów drogeryjnych. Ostatecznie zdecydowałam się na Astor i na tym poprzestanę i nie będę szukać dalej. Jedno mogę powiedzieć, Astor jest dużo lepszy. Ale o tym w innym poście. 
Ostatnim produktem, który podczepiłam pod kolorowkę to mgiełka zapachowa z Avonu seria Celebre. To zapach moich lat gimnazjum i liceum. Nie mam swojego ulubionego zapachu i nie mam też żadnych wielkich preferencji, ale jeśli ktoś by mnie zapytał o zapach, który jest mi bliski, to odpowiedziałabym, że byłaby właśnie kultowa Celebre z Avonu. Zapach ten jest orzeźwiający, nie jest mdły i nie jest słodki. To zapach po prostu kwiatowy. Chętnie sięgałam po tą mgiełkę. Obecnie moja siostra nie jest już konsultantką, dlatego dostęp do Avonu mam utrudniony, ale jak się kiedyś nadarzy okazja, to z pewnością zamówię coś z tej serii zapachowej. Co tu więcej pisać, to zapach kultowy i chyba wszystkim dobrze znany. 

Znacie coś z mojego denka?

Pozdrawiam i życzę udanego weekendu.

Do następnego.
Monwa:-) :*


Copyright © 2016 monwapl , Blogger