Poranna pielęgnacja

Poranna pielęgnacja
Rok temu opublikowałam wam posta z moja pielęgnacją porannną i wieczorną. Od tego czasu wiele się nie zmieniło, bo również chętne kupuję te produkty, co mogłyście zobaczyć w ulubieńcach czy denkach. Ostatnio jednak poszukuje polskich zamienników w niewielkiej cenie. Jednak nie wszystkie zamienniki udaje mi się znaleźć. Pielęgnacja poranna w moim przypadku jest bardzo prosta, bo to zaledwie 3-4 kroki. Wyznaję zasadę im mniej tym lepiej.
Zaczynam od przemycia twarzy wodą. Nie używam żadnych żeli, czy emulsji rano, bo uważam, że to podrażnia moją cerę. Mi wystarczy poranne przemycie twarzy letnią wodą i stosuje się tego od lat. 

Kolejnym krokiem jest tonik. Udało mi się znaleźć świetny zamiennik tonika z AOK, który stosowałam latami, a który został wycofany z produkcji. Tonik różany z Evree lubię za to, że pięknie orzeźwia cerę, staje się ona promienista i pełna blaku. Oprócz tego ma świetne działanie kojące. Z pewnością forma sprayu ułatwia aplikację produktu i jego dozowanie. Mam wrażenie, że poprzez formę sprayu produkt jest bardziej wydajny. Tonik jest niedrogi, a przede wszystkim ma świetny skład, naprawdę godny uwagi.

Jeżeli nie używam tonika, to często spryskuję się wodą termalną. Woda termalna towarzyszy mi od długiego czasu. Najbardziej lubię ją latem, za odświeżenie twarzy i jej działanie kojące. Zdarza mi się używać wody termalnej Avene także na makijaż, aby puder lepiej wspólpracował z podkładem. Na rynku jest wiele dostępnych wód termalnych, ja jednak pozostaję wierna marce Avene, do tego ma świetną dużą gramaturę w korzystnej cenie. Produkt dostępny zarówno w dużej drogerii Müller jak i w aptekach.

Następnym krokiem w mojej pielęgnacji są kremy. Bardzo lubię krem pod oczy marki Sebamed Q10. Z racji jego wyższej ceny (ok. 7 euro) nie zawsze ląduje w moim koszyku. Muszę natomiast stwierdzić, ze spośród wszystkich kremów pod oczy, jakie używałam ten jest właśnie najlepszy, bo ma najlepsze działanie nawilżające, może to zasługa kompleksu hialurunowego. Okolice pod oczami są wygładzone, skóra jest pełna blasku. Produkt bardzo szybko wchłania się, nie pozostawiając tłustej warstwy. W niemieckim rankingu konsumenckim Stiftung Warentest to właśnie on wypadł najlepiej. Do działania przeciwstarzeniu się cery nie mogę nic powiedzieć, bo też i nie wierzę w tego typu obietnice w kremach, a dodatkowo nie mam jeszcze zmarszczek z racji wieku.

Moim ulubieńcem już od 10 lat jest krem Nivea do cery suchej i wrażliwej. Co jakiś czas z racji promocji skuszę się na coś innego. O firmie Olaz dużo w blogosferze nie można doczytać, mimo to recenzje w sklepach online są bardzo pochlebne. Już od lat zastanawiałam się właśnie nad tym fluidem. Powstrzymywał mnie jednak fakt, że to fluid i bałam się, że konsystencja będzie zbyt leista i nie będzie nawilżał. Ale odkąd mam ten produkt mogę śmiało powiedzieć, że wysunął się na czołówkę. Pieknie wchłania się, tworzy świetną bazę pod podkład np. Reblon CS. Moim zdaniem świetna baza pod podkład właśnie w okresie letnim. A najbardziej lubię go za efekt, jaki daje na twarzy. Skóra jest mięciutka i odpowiednio nawilżona. Myślę, że na długo pozostanę wierna temu produktowi.  Swoją drogą firma Olaz to odpowiednik w Polsce Olay. Ta sama szata graficzna i te same produkty, więc moim staniem to jednak i ta sama marka. Na uwagę zasługuje duża gramatura produktu bo aż 200 ml. Produkt przeznaczony do cery normalnej, suchej i mieszanej. Produkt dostępny jest w bardzo korzystnej cenie, można go również spotkać na promocjach. Cenowo wzchodzi nawet taniej, anieli w przypadku mojego kremu z Nivea. Jestem mile zaskoczona tym produktem i zachęcam do wypróbowania.

Miłej niedzieli i do nastepnego.

Pozdrawiam

Monwa:-):*

Zupa szparagowa

Zupa szparagowa
Sezon na szparagi jeszcze trwa w Niemczech. W sklepach dostępna jest szparaga biała, zielona i fioletowa. Pierwszy raz potrawy ze szparagi jadłam właśnie w Niemczech. Od tej pory uwielbiam je pod każdąm postacią. Przez tyle lat miałam możliwość spróbować szparagi przygotowanej na różne sposoby. To właśnie Niemcy słyną ze szparagów i są chętnie jadane przez mieszkańców. Dziś przesyłam Wam propozycję kremowej zupy ze szparagi
Do zupy użyłam białej szparagi.

Składniki:
  
- 250 - 300 g białej szparagi
- 1 kostka rosołowa
- 1-1,25 l wody
- czubata łyżka masła
- czubata łyżka białej mąki
- 1 jajko
- przyprawy: gałka muszkatałowa (ilość wedle uznania), zioła wedle uznania (skorzystałam z gotowej mrożonej mieszanki ziół)
- gęsta śmietana  (mały kubeczek)

1. Obieramy szparagi ze skrórki i odcinamy kawałek zdrewniałej części.
2. Następnie przekrojoną na pół szparagę wrzucamy razem z kostką rosołową do wody i gotujemy. Szparagę gotuję ok. 20 -30 min, czekam po prostu aż zmięknie. 
3. Ugotowaną szparagę ściągam z gazu. Na małej patelni rozgrzewam łyżkę masła i dodaję łyżkę mąki pszennej. Mieszam aż utworzy się jednolita gęsta konsystencja i ściągam z gazu.
3. Szklankę odlewam szklankę wywaru i odstawiam. 
4. Ciagle mieszająć w garnku dodaję jedno jajko i zawartość z patelni. Mieszam dość energicznie, aby białko nie ścięło się. 
5. Dodaję gałkę muszkatałową ok. 1 czubatą łyżeczkę. 
6. Do odlanego wywaru dodaję gęstą śmietanę i mieszam. Następnie po wymieszaniu przelewam do garnka ze szparagą i mieszam krótko gotując.
7. Na koniec dodałam gotową mrożoną mieszankę ziół do smaku.
8. Wyłączam zupę, odczekuję 5 minut i blenduję zupę na krem. 

Smacznego!
Poniżej przedstawiam Wam propozycję obiadu z zielonymi szapragami i ziemniaczkami, koperkiem i sosem holenderskim. Do tego można podać jajko sadzone. 

Zieloną szparagę należy gotować 8 min. , a białą ok. 20 min. Przy czym białą szparagę obieramy ze skórki,  a zieloną nie.


Pozdrawiam i życzę przyjemnego weekendu.

Monwa:-) :*






Czym aplikować podkład?

Czym aplikować podkład?
Witajcie!

Ostatnio pomyślałam sobie, że zrobię wpis o sposobach aplikacji podkładu. Przez lata jak już się maluję, testowałam chyba wszystkie metody, a przy tym także różne pędzle. Myślę, że każda z nas próbowała różnych sposób nakładania podkładu i poniżej przedstawione będą Wam dobrze znane. Jestem ciekawa, jakie są Wasze spostrzeżenia po latach i która metoda jest Wam najbliższa. 

Na początku nakładałam podkład przez krótki czas palcami. Nie byłam wtajemniczona w tajniki makijażu i robiłam to po prostu odruchowo. Szybko zauważyłam, że ta metoda nie do końca się u mnie sprawdza, bo podkład przecieram po twarzy i przenoszę go rękoma w inne miejsce. Nigdy nie mogłam uzyskać ładnego efektu, a do tego miałam zawsze ubrudzone ręce. Plusem tej metody jest to, że nie jest związana z żadnymi kosztami, bo potrzbne są tylko nasze palce. Wiem, że jest wiele zwolenniczek tej metody, bo podkład rozgrzany w ręce rzekomo lepiej się rozprowadza na twarzy. U mnie ta metoda jednak się nie sprawdziła.

Po jakimś czasie sięgnęłam po pędzel. Był to tzw. pędzel "lizaczek", czyli płaski. Kupiłam najzwyklejszy pędzelek w drogerii, jakaś marka No Name. Pędzelek ten po latach zachował się do dziś. Obecnie jednak używam go do nakładania maseczek. Do tego spisuje się znakomicie. Co mi przeszkadzało w tej metodzie? Choć podkad był wszędzie równomiernie rozprowadzony, to jednak na każdym miejscu na twarzy były widoczne smugi. Nie wyglądało to estetycznie. Mimo to przez długi czas stosowałam ten sposób aplikacji podkładu i uważałam go za lepszą aniżeli palcami. 

Kiedy wtajemniczyłam się w tajniki makijażu, a swego czasu zaczęły być popularne beauty blendery i inne podobne kształtem gąbeczki, skusiłam się i ja na tzw. jajeczko kosmetyczne marki Ebelin z DM (koszt ok. 2,5-3 Euro). I tu już mogłam zauważyć znaczną różnicę w wyglądzie twarzy po nałożeniu podkładu. Podkład był nałożony równomiernie, bez smug. Taki sposób aplikacji powodował, że produkt dobrze stapiał się ze skórą. Lubię tę metodę do dziś. Szczególnie świetny efekt uzyskuje się na mokro moim zdaniem. Minusem tej metody jest jednak to, że te gąbeczki dość szybko się zużywają i moim zdaniem nie są trwałe tak jak pędzle. 

Parę lat temu skusiłam się jednak na pędzel marki Zoeva Nr. 104 Buffer, przeznaczonego właśnie do nakładania podkładu tzw. metodą stęplowania. Ma to sprawić, że podkład będzie ładnie stapiał się z cerą i nie pozostawia smug. Pędzel ma dość ciekawą formę, bo jest mocniej zbity i końcowa średnica jest znacznie szersza aniżeli ta przy trzonku. Mimo wielkorotnego czyszczenia pędzel nadal wygląda jak nowy. Tak więc inwestycja po latach opłacała się. Porównując efekt z użyciem gąbeczki i tego pędzla z Zoeva muszą powiedzieć, że jest on zbliżony. Uważam jednak, że lekko zwilżona gąbeczka daję troszkę lepszy efekt łaczenia podkładu z twarzą. Patrząc jednak na wytrzymałość tych produktów, jest mi jednak pędzel z Zoeva dużo bliższy. Gąbeczkę przez te lata wymieniałam wiele razy, a pędzel po latach wygląda nadal jak nowy.

Jestem ciekawa jakie są Wasze sposoby aplikacji podkładu? Która metoda jest wam najbliższa i którą metodą uzyskujecie najlepszy efekt?

Pozdrawiam  i życzę przyjemnego weekendu. 

Pozdro
Monwa:* :-)
Copyright © 2016 monwapl , Blogger