Postanowienia i plany na rok 2017

Witajcie!

Pewnie jestem już jedną z ostatnich, która umieszcza tego typu wpis na blogu. Powiem szczerze, że dla mnie to nie ma chyba znaczena, kiedy miałabym go umieścić, bo wiele treści odnosi się nie tylko do roku 2017, ale także do ubiegłych lat jak i wiele nadchodzących.  Jest parę kwestii, nad którymi chciałabym popracować w najbliższym czasie, ale nad niektórymi pracuję już parę lat i jest to dalej aktualne na nastepne lata. 
Z pewnością chciałabym poświęcić więcej uwagi na uprawianie sportu, a w sumie chodzić częściej na basen. Wizję zrzucania kilogramów chyba dawno już porzuciłam, chodzi mi tu bardziej o aspekt dobrego samopoczucia, odprężenia po pracy. Właśnie to odprężenie daje mi pływanie i dlatego chciałabym powrócić do częstszego chodzenia na basen. Sportu nie traktuję jako przymus albo mordownie(!), że muszę 6-7 razy w tygodniu, do tego jakaś dieta z owsianką aby rzeźbić ciało i być fit. Sport ma mi dostarczać radości i wystarczy mi 2-3 razy w tygodniu. Ma poprawić samopoczucie, a przy siedzącym trybie pracy, dać ulge kręgosłupowi. To tak jak z nartami - potrafię jeździć na czarnych trasach z najwyższym stopniem trunośći i też dużym niebezpieczeństwem, ale nie robi mi to przyjemności. Lubię trasy tzw. widokowe, gdzie mogę się rozkoszować jazdą i podziwiać górskie widoki, a przy tym zrelaksować się. Nie obrażę się, jak ktoś przyrówna  mnie do seniora :-). Podobnie jest z basenem relaks, relaks i jeszcze raz relaks. 

W ubiegłych latach zmienilam swoje postrzeganie świata. Do wielu rzeczy zdystanowałam się. Szczególnie do niepowodzeń. Wychodzę z założenia, że problemy są po to, aby je rozwiązywać. One były, są i będą, są nienieodłaczną częścią naszego życia codzienniego. I to one mają za zadanie nas mobilizować do dalszego rozwoju i działania. Często są to błahostki i żadne problemy jak nieraz nam się wydaje i myślimy, bo inni mają zdecydowanie większe problemy np. przewlekłe nieuleczalne choroby... Tak jak kiedyś sobie postanowiłam, tak i dziś mówię, że w następnym roku chciałabym patrzeć na świat z uśmiechem i innych zarażać tym uśmiechem. Czerpać wiele radości z takich codziennych prostych czynności, a na niepowodzenia przymykać oko. Porzucić ten wszechobecny w ostatnim czasie aspekt perfekcyjnej estetyki i perfekcjonizmu, a skupić się bardziej na rzeczach i wartościach trwałych, jak na innym człowieku. Mówiąc w skrócie będę i chcę pracować dalej nad sobą, aby być optymistycznym człowiekiem. Przed laty czytałam nawet pewiem artykuł naukowy jak i parę książek w tym temacie, w których udowodniono naukowo, że optymiści odnoszą więcej sukcesów w życiu, więcej im się udaje i dłużej żyją. To czy dłużej żyją, tego jeszcze nie sprawdziłam, ale fakt jest, że więcej im się udaje, widzę różnicę po sobie po latach, a i człowiek jest spokojniejszy. :-)

Kolejną rzeczą, którą chciałabym zmienić to wstawanie wcześniej i mówię tu o godzinie 4-5 rano. I choć jestem sową, to jednak z racji podjętego wyzwania z dalszym kształceniem się i spełnienia kolejnego marzenia, byłoby lepiej wstawać wcześniej, bo jednak mając pracę na etat ciężko siedzieć w nocy do 2-3, a na następny dzień wstać o 6:30 cyz 6:00. Z tym rannym wstawaniem walczę już przez prawie 20 lat jeszcze od czasów szkoły. Ale tryb sowy chyba jednak ciężko zmienić. :-) 

Kolejną kwestią, nad którą chciałabym pracować, to bycie bardziej zorganizowaną. Mam wrażenie, że odkąd pracuję na etat, to ciężko mi się dobrze zorganizować jak to kiedyś było, gdy miałam studia dzienne i pracę na pół etatu, zajęcia językowe, studia w innym języku i sport itp... Muszę chyba wykluczyć instragrama i you tube'a i będzie jak dawniej, bo to te faktory mnie rozpraszają, kiedy porównuję czasy sprzed paru lat. :-) Tak więc i tu muszę popracować nad sobą. 

Na mojej liście są jeszcze dwa punkty, jeden z nich to czytanie książek. Zamiast insta chciałabym wprowadzić wieczorne parominutowe czytanie książek. Czytanie książek poszerza zasób słownictwa, odpręża i rozwija nas. I choć zawsze kochałam czytać książki  i kocham je czytać nadal, to jednak nie tyle, na ile bym jednak mogła. Przed laty czytałam po 20-30-40 min dziennie i mogłam przeczytać w ciągu roku mnóstwo książek! Dziennie niewiele czasu potrzeba, a w ciagu roku zsumuje się. Nawiązując to tematu książek chciałbym jezcze popracować nad swoim słownictwem i ogólnie nad językiem. Przez lata zauważyłam, że bardzo się zaniedbałam. Nie jest już to tak wysoce poprawna polszczyzna i bogate słownictwo jak kiedyś. Poniekąd wynika to z tego, że mam styczność na co dzień z innym językiem. A you tube zastąpił czytanie literatury na odpowiednim wysokim poziomie językowym. Jednak nad językiem trzeba pracować. Normalny przeciętny człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, ile błędów robi nieświadomie. Nie ukrywam, że ostatnio zwracam uwagę na to, co mówie i jak mówię. Przyznam się też, że jak słyszę jakiegoś naukowca albo językoznawcę z poprawną polszczyzną i przede wszystkim z bardzo bogatym słownictwem, to działa to na mnie jak balsam dla duszy!:-) Szanujmy nasz język i nie zapominajmy, że języka nawet i ojczystego uczymy się przez całe życie, tak więc pracujmy nad nim. 

Ostatnia kwestia, która leży mi na duszy, to ograniczenie zakupów. I mówię, tu o wielu płaszczyznach jak zakupy do domu, zakupy niepotrzebnej i często marnujacej się żywności, czy zakupy ubrań, bądź kosmetyków. Uważam, że im mniej człowiek posiada, tym bardziej to docenia. Nie jestem fanką minimalizmu. Chodzi mi tutaj o przemyślane zakupy. Proces ograniczania zakupów rozpoczęłam jakiś czas temu. Chcę powrócić do stanu zanim rozpoczęłam studia. Kiedyś robiłam zakupy przemyślane. Kilka rzeczy wystrzałowych  (nie była to kolorystyka szary/czarny/biały) i kilka dziennych i byłam zawsze dobrze ubrana, a mogłam się zmieścić w przysłowiową walizkę. Też i budżet ograniczał. Podobnie z kosmetykami, miałam parę sztuk i dobrze było, a i gorzej nie wygladałam. Mówiąc w skrócie muszę dalej zmieniać swoje podejście do zakupów. Jak podjęłam studia i równocześnie zaczęłam pracować, wielka metropola przytłoczyła mnie swoja szeroką ofertą i zaczęłam dokonywać wielu niepotrzebnych zakupów, a później znowu you tube tę problematyke pogłębił. Umiar i równowaga są jednak wskazane we wszystkim. :-) Wielki szacun dla siostry w tej kwestii, bo jak ją widzę, to jak bym siebie widziała 8-9 lat temu. <3 (Nie, nie jest minimalistką! Jest po prostu sobą i umiar u niej rządzi, po prostu szanuję co ma.) Obecnie i u mnie jest już w tej kwestii od jakiegoś czasu lepiej, ale nie tak jak było i jak być powinno . Tak więc zadania domowego jeszcze nie odrobiłam :-)

Jestem ciekawa jakie są wasze plany i postanowienia?

Życzę Wam udanego weekendu! :-)

Pozdrawiam i do następnego!

Monwa :-) :*

3 komentarze:

  1. Minimalizmy nauczyłam się od Ciebie, więc nie jest źle. W kwestii kosmetyków powinnaś mieć już detox do końca swojego życia. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja podobnie jak TY jestem sową i wiem, że wczesne wstawanie choćby nie wiem co mi nie wyjdzie. Też sobie założyłam, że będę więcej czytać - przynajmniej 1 książkę na miesiąc, bo ostatnio moje czytanie kuleje ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze... ja też zaniedbalam czytanie książek i remzeczywiscie obniżylo to mój poziom języka polskiego. Czas to zmienić!
    Trzymam kciuki za Twoje postanowienia :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 monwapl , Blogger